środa, 3 lipca 2013

Rozdział XIV " Moje całe życie legło w gruzach.."

(...) - Przykro mi, ale pan Robert jest w stanie krytycznym. Stracił bardzo dużo krwi.
 - Ale przeżyje ? - zapytałam przez łzy.
 - Nie mogę nic obiecać. Zrobimy wszystko co w naszej mocy.
 - Wszystko ?! A co jeśli to będzie za mało ?! - krzyknęłam
 - Wszystko rozumiem, ale proszę się uspokoić.
 - Gówno pan rozumie ! - wyszłam trzaskając drzwiami.
Od razu wpadłam w ramiona Marco. On o nic nie pytał tylko mnie przytulił. Po kilku minutach usiedliśmy na krzesłach w korytarzu. Trochę się uspokoiłam. Nagle zobaczyłam, że pielęgniarki szybko wiozą Lewego do sali operacyjnej.
- Co się dzieje ?
- Nie mogę rozmawiać. Musimy operować.
Znowu usiadłam załamana obok Reus'a. Objął mnie ramieniem i powiedział:
- Będzie dobrze, zobaczysz..
- Marco, a co jeśli nie b..
- Nawet tak nie myśl. - przerwał mi.
- Marco..
- Hmm..
- A wiesz co jest najgorsze ?
- Co ?
- To, że moje całe życie legło w gruzach w jednej sekundzie.
- I powstanie w jednej sekundzie. - uśmiechnął się.
- Dziękuje.
- Nie masz za co. Po to są przyjaciele.
- Ale i tak dziękuje. - pierwszy raz się uśmiechnęłam. - Jak tam Oliwia ? - zmieniłam temat.
- O kurde !
- Co ?
- Miałem do niej zadzwonić.
- To na co czekasz ?
Piłkarz wyjął telefon i wybrał numer swojej ukochanej. Chwile z nią rozmawiał. Następnie usiadł obok mnie i powiedział:
- Zaraz tu będzie.
Nie pozostało nam nic innego jak czekać.. Tylko na co ?
Oparłam głowę na ramieniu Marco i w milczeniu siedzieliśmy. Chwile potem zobaczyliśmy Oliwie. Usiadła obok mnie.
Czekamy już 3 godziny. Sami nie wiemy na co. Reus chodzi nerwowo tam i z powrotem.
- Ile to może trwać ? .. - powtarza pod nosem.
- Marco ! Siadaj. To nic nie da..
Dwie godziny później znowu to samo. Nikt nam nic nie chce powiedzieć. Wszyscy wbiegają na sale, a po chwili wychodzą z niej. Denerwuje się coraz bardziej. Co się do cholery dzieje ?! Dlaczego nikt nam nic nie mówi ?!
- Przepraszam. - z zamyśleń wyrwał mnie głos lekarza.
- Co z nim ? - poderwałam się z krzesła.
- Jego stan jest już stabilny. Życiu nic nie zagraża. - wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.
- To świetnie ! - przytuliłam się do Oliwi.
- Przepraszam, ale mam kolejnego pacjęta.
- Dziękujemy ! - uśmiechnęłam się.
Kiedy mojego ukochanego przewieziono do sali obok jego łóżka i nic nie mówiąc czekaliśmy aż się wybudzi.
- Idźcie do domu się przespać. - powiedziała pielęgniarka. - ja tu z nim zostanę.
Postanowiliśmy zrobić tak jak pielęgniarka powiedziała. "Reus'owie" zawieźli mnie do domu Roberta,a sami pojechali do siebie.

*Next day*

Obudziłam się o 10. Szybko ogarnęłam się i ubrałam w to:


 ( oprócz kapelusza. )

Zjadłam śniadanie. Postanowiłam jechać do szpitala. Po 15 minutach byłam na miejscu. Weszłam do sali i zobaczyłam ...
________________________________________________
Proszę bardzo kolejny ;3
Myślę, że nie jest najgorszy. 
Dziękuje za wszystkie komentarze : ) 
Postaram się dodawać rozdziały częściej :>
Pozdrawiam ;*

5 komentarzy:

  1. świetny rozdział :**
    Czekam na kolejny z niecierpliwością .

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny,jak zawsze.Świetnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego w takim momencie?
    Świetny rozdział *.*
    Czekam na kolejny :-)
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojejku, jak dobrze że z Lewym już wszystko ok.! :)
    Rozdział jest cudny *.*
    Nie mogę się doczekać nexta ;3
    Zapraszam do mnie na kolejny rozdział :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego skończyłaś w takim momencie ?
    Dodaj szybko następny :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń